metoda sortowania: od najstarszego do najnowszego / najnowszego do najstarszego
Na szczęście były uczeń ~Na szczęście były uczeń (Gość)31.10.2017 10:05

Nie lubiłem szkoły, choć nauka nie sprawiała mi trudności. Uważałem i uważam, że szkoła promuje przeciętność. Najbardziej tracą najzdolniejsi uczniowie, których indywidualne cechy przywódcze są deprecjonowane. Uczeń ma być cichy, grzeczny, nie mieć własnego zdania i wykonywać wszystkie polecenia. Jest przecież głupszy od nauczyciela! Lwia część kadry dydaktycznej nigdy nie powinna trafić do zawodu, bo tylko psuje opinię tym, którzy myślą bardziej kreatywnie i spycha ich właśnie w przeciętność. Ot, taka mała korporacja, na której czele stoi zazwyczaj "szwagier królika" wybranego w wyborach powszechnych. Ale, nie generalizując, zdarzają się "króliki " mający inne podejście do tych kwestii. Niestety, spychani w przeciętność, nader rzadko dają radę. No cóż...oni też kończyli TE szkoły.

77


stary ramol ~stary ramol (Gość)31.10.2017 09:43

Mam 70 lat. Nie narzekajcie! Dawniej kiedy ja chodziłem do SP nie było jeszcze komputerów, lektur na płytach CD etc. itp. Po książkę z lekturą musiałem pójść do biblioteki bo w szkolnej było mało książek. Nie było tzw. "zerówek" a uczeń musiał książkę przeczytać w całości żeby coś wiedzieć. Dzisiejsza latorośl wysłucha lektury nagranej na płycie albo pobierze z Internetu streszczenie i po kłopocie. Nie było kalkulatorów i każdy uczeń musiał nauczyć się na liczydle a w szkole pisało się atramentem. Dzisiaj wszystko jest w Internecie. Są ściągi i podpowiedzi oraz streszczenia lektur oraz opis bohaterów. Więc nie narzekajcie. Ja ukończyłem 7 klas SP bo wtedy było 7 klas. Wszyscy którzy ukończyli szkołę podstawową, jeśli tylko chcieli poszli wyżej i wyżej. Nie raz dostało się po łapach kantem linijki albo na lekcji geografii drewnianym wskaźnikiem, Nauczyciel nie był szantażowany przez uczniów jak ma to miejsce dzisiaj kiedy nie wolno na ucznia krzyknąć bo zaraz straszy się go rodzicami. Opanujcie się rodzice. Jak sądzę jesteście w wieku około 30 lat a więc nie wiecie jak było, chyba że z opowieści waszych rodziców. Czy kilkadziesiąt lat temu było tyle rozbojów, kradzieży, morderstw, gwałtów co dzisiaj? Nie narzekajcie, że nauczyciele zadają prace domowe. Tak było i tak być musi żeby nie było później tak jak jest obecnie, że kilkadziesiąt procent oblało maturę.

242


gość ~gość (Gość)31.10.2017 11:30

Kk wypad ze szkol - masz racje. Dlaczego obchodzimy bale swietych a nie zakorzenione w naszej slowianskiej kulturze dziady? Dkaczego mamy czcic swietych z mega pompa skoro jest jeden Bog

101


gość ~gość (Gość)31.10.2017 08:36

Za duzo jest zadawanych prac do domu. dzieci sa cieagle przy lekcjach nie maja odpoczynku jak one maja funkcjonowac ?. Jest pewna rzecz w Norwegi dzieci nie maja w szkole podstawowej nawet ocen od 1 do6 ocena wyglada tak_ dobrzy lub zle, jest zadanie zrobione. dzieci maja prace domowe zadawane do domu w piatki a nauczyciel jest od tego ze uczy w szkole.tam dzieci chodza do szkoly naprawde zadowoleni i chca chodzic nie ma tego nacisku nawet tam szkola dostosowuje sie z programem do dzieci a nie ze dzieci sa zmuszane do ciaglego nacisku zeby dostosowac sie do programu szkolnictwa szczegolnie tych dzieci w podstawowkach.

96


xx ~xx (Gość)31.10.2017 10:41

Proszę o informację.
Czy dopuszczalne jest stawianie kolejnych jedynek za poprawę jednej klasówki?
Tak jest w jednym technikum w Piotrkowie.

92


janek ~janek (Gość)31.10.2017 20:08

Biedne dzieci. Uczyć się mają. No tylko współczuć.

120


diablo ~diablo (Gość)31.10.2017 07:25

Moje dziecko wraca do domu o godz 15stej , nad lekcjami siedzi do 22giej, masakra......

1212


Pierre Dolevas ~Pierre Dolevas (Gość)01.11.2017 01:09

Cytuję:
Prace domowe nie są w myśl ustawy o szkolnictwie obowiązkowe dla ucznia. Nauczyciel ma prawo je zadawać, ale uczeń nie ma obowiązku ich odrobić, a dokładniej - ocena niedostateczna za brak pracy domowej nie może wpływać na ocenę semestralną.


To jak tu omawiać lektury? Jeśli nie można zadać do domu przeczytania książki, to znaczy, że trzeba przeczytać ją na lekcji? To ile tygodniowo powinno być lekcji języka polskiego, by przeczytać przewidziane programem lektury, omówić je, i jeszcze przerobić pozostały materiał? A inne przedmioty? Ilość godzin na takie przedmioty jak fizyka czy chemia jest mocno okrojona - nauczyciel na lekcji ma czas na skrótowe omówienie zagadnień. Nie ma czasu na wałkowanie zbyt wielu zadań na lekcji. A umiejętność rozwiązywania zadań jest w tych przedmiotach dość istotna. Nie zadawać? Takie czasy, że wiele pożytecznych przedmiotów jest dziś w szkole pod względem ważności (ilość godzin lekcyjnych w cyklu nauczania) za religią...
Cieszę się, że do szkoły chodziłem w normalniejszych czasach i nie miałem takich rozterek. Jak mi się nie chciało odrobić zadanych lekcji, albo zapomniałem, to dostawałem pałę (wtedy "pałą" był "łabędź"), a pretensję mogłem mieć wyłącznie do siebie. Nie było też wtedy dysgrafii (choć sam nieraz dostawałem ochrzan za "bazgrolenie", a i cały zeszyt parę razy musiałem przepisać), dysortografii, dyskalkulii... z wszelkich "dys-" w szkołach były jedynie dyskusje i dyscyplina. No i pewne dysproporcje w poziomie uczniów. Byli prymusi, byli przeciętni, no i były głąby, co musiały repetować klasę. I wtedy to wydawało się całkiem oczywiste, nikt nie robił z tego afery.
Kiedy ci "zamęczani" uczniowie pójdą do roboty, to docenią ten swój szkolny okres. Gdy w robocie będą codziennie robić to samo po 8, 10 czy 12 godzin, to wtedy zrozumieją, że szkolne czasy nie były wcale takie złe.
***
A teraz do rzeczy. Często pojawiają się artykuły dotyczące szkoły. A czego konkretnie dotyczą? Albo dyskusja dotyczy wieku rozpoczęcia nauki, albo ilości godzin pracy nauczycieli, albo zarobków nauczycieli, albo szkolnych wycieczek, albo studniówek, albo dni wolnych, itd. Teraz jeszcze do rangi "problemu" urosły prace domowe.
To wszystko są wydumane "problemy" i skończyć z nimi można w bardzo prosty, banalny wręcz sposób. Wystarczy, po pierwsze - znieść przymus obowiązku szkolnego, po drugie - zlikwidować państwowe szkolnictwo, przechodząc na prywatne. Szkoły muszą być różne, muszą mieć różny poziom, różne programy nauczania, aby była między nimi konkurencja. Rodzice powinni płacić bezpośrednio właścicielowi szkoły, a nie jak dotychczas za pośrednictwem państwa ministerstwu. Bo teraz też płacą, tylko tego nie widzą - na "darmową" szkołę zrzucają się w podatkach. Oczywiście bez państwowych szkół podatki będą mogły być znacznie niższe, dzięki czemu nawet najniżej zarabiający mieliby miesięcznie o kilkaset złotych więcej w portfelach. Gdy rodzic będzie płacił za szkołę z własnej kieszeni, to nie będzie wynajdywał dziecku jakichś "chorób", tylko sam dopilnuje, by gówniarz się uczył, bo naukę dziecka będzie postrzegał jako wymierną inwestycję, a nie "zbędny" obowiązek. Oczywiście wtedy znaczna część dzieci i ich rodziców dojdzie do wniosku, że edukacja im niepotrzebna. I bardzo dobrze, jeśli tak się stanie! Do prostych prac fizycznych nie potrzeba dyplomów. A dzięki temu wartość wykształcenia tych, którym będzie się jednak chciało uczyć - wzrośnie. Przy okazji znikną dziwaczne kierunki studiów typu "gotowanie na gazie". Wszystko się poprawi. Nie ma się co obawiać, że "wróci" analfabetyzm. Rozejrzyjcie się tylko. Teraz wszyscy mają co najmniej podstawowe wykształcenie, ale sklecić dłuższy tekst poprawnie i bez błędów, to mało kto potrafi. Przykre to, ale prawdziwe.
Naprawdę nie wiem, dlaczego wszyscy tak psioczą na obecny system edukacji, ale za nic nie chcą od niego odejść. Jeśli coś nie działa jak powinno, to się to zmienia. A tam gdzie jest monopol, to jest i najdrożej, i z jakością też nie najlepiej.
"Wszystkie monopole są obrzydliwe, lecz najgorszy jest monopol na nauczanie." - F. Bastiat.

120


gość ~gość (Gość)01.11.2017 16:11

Co sie nauczyciele będą przemęczać w szkole jak lepiej zadać do domu i niech rodzice tłumaczą w domu to co należy do nauczycieli.

55


ja ~ja (Gość)02.11.2017 09:35

Żeby dzieci się uczyły, to nauczyciel powinien być wymagający.
Ale żeby wymagać, to musi dobrze nauczyć.
Dzieci też nie są święte w dzisiejszych czasach.
Na lekcji, zwłaszcza matematyki nauczyciel powinien cały czas tłumaczyć, tłumaczyć, a jeśli z klasówek są same jedynki i dwóje - to powinno dać do myślenia nauczycielowi.
A może za dużo zadań zadałam? A może słabo ich nauczyłam?

62


Nowy komentarz
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat