W szpitalu czy w więzieniu? Gdzie lepiej karmią?

Tydzień Trybunalski Niedziela, 24 września 201736
Obiegowa opinia jest taka, że szpitale jedynie udają, że karmią pacjentów. W internecie (zwłaszcza na Facebooku) aż roi się od zdjęć coraz to bardziej obrzydliwych dań, które jedzenia zazwyczaj nie przypominają. Sprawdziliśmy, jak karmi się chorych w piotrkowskich (i nie tylko) szpitalach, ale i w Areszcie Śledczym.

Teoretycznie powinno być zdrowe, dostarczać odpowiedniej ilości kalorii, stawiać na nogi, pomagać w rekonwalescencji. Zazwyczaj to tylko teoria. Jaka jest rzeczywistość? Jedzenie w szpitalach często wygląda po prostu ohydnie. Porcje są stanowczo za małe, a smak… szkoda słów.

 

Szpital wojewódzki w Piotrkowie

Szpitalna kuchnia została zlikwidowana w 2007 r. Szpital nie był w stanie dostosować się do wymogów, jakie postawił sanepid. Od 10 lat posiłki dostarczają na Rakowską zewnętrzne firmy.

Posiłki, przywożone w tzw. lunch boksach, czyli w styropianowym opakowaniu, dostarczane są do szpitala 3 razy dziennie. - Świeże i ciepłe - podkreśla rzecznik prasowy Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie.

Zdjęcie nr 1 otrzymaliśmy od córki pacjenta, który kilka dni temu przebywał na kardiologii przy Rakowskiej. Dziewczyna przyznała, że czegoś takiego nie podałaby nawet psu. Trudno stwierdzić, co widać na zdjęciu – ryż czy ziemniaki. Nie wiedzieliśmy również czym jest brązowa breja. W szpitalu poinformowano nas, że 13 września pacjenci „kardiologiczni” zostali uraczeni ryżem z jabłkami. - Na oddziale kardiologicznym pacjenci dostają tylko potrawy lekko strawne i cukrzycowe, więc nie mogą spodziewać się schabowego ani niczego innego smażonego. Jeśli jedzenie było zimne czy podane nieestetycznie, pacjent od razu powinien to zgłosić - powiedziała nam Anna Smuga, dietetyk z SSW.

- Jeżeli coś jest za gorące, za zimne, niesmaczne, pacjent idzie do pielęgniarki i mówi o tym. Jeżeli takie informacje do mnie docierają, to od razu coś z tym robimy. Jeśli pacjent jest na badaniach w trakcie podawania obiadu, to w szpitalu jest możliwość podgrzania posiłku – mówi Beata Rzeźnicka, główna pielęgniarka. 

- Organizujemy ankiety, pacjenci wypełniają je anonimowo, mogą się wypowiadać również na temat posiłków. Poza tym jesteśmy kontrolowani przez sanepid – dodaje Ewa Tarnowska-Ciotucha, rzecznik prasowy szpitala. - Poza tym koleżanka przeprowadza kontrole pod względem organoleptycznym. Temperatury posiłków kontrolowane są codziennie – dodaje pielęgniarka.

Posiłki do szpitala dostarcza jedna z piotrkowskich firm kateringowych. Dzienna stawka żywieniowa dla jednego pacjenta to ok. 12 zł.

 

Szpital powiatowy w Piotrkowie

Katering, i to już od 16 lat, funkcjonuje również w drugim z piotrkowskich szpitali. - Mamy podpisaną umowę z firmą z Bełchatowa – informuje nas Eliza Bartkowska, dyrektor Powiatowego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Piotrkowie. - Koszt to ok. 22 tys. zł miesięcznie. Skargi na jedzenie wpływają bardzo rzadko, ostatnia była sprzed ponad pół roku.

 

Szpital wojewódzkim w Bełchatowie

W szpitalu wojewódzkim w Bełchatowie kierowniczką dietetyków jest pani Ania. - Dzięki niej obiady mamy jak u mamy – mówi nam rzecznik tej placówki. Pani Ania ma co robić. W szpitalu jest 26 oddziałów, posiłki muszą być różne w zależności od choroby i stanu pacjenta. - Mamy oczywiście, jak w każdym szpitalu, mnóstwo diet, więc pani Ania siedzi w papierach i liczy kalorie, wagę, co dla kogo i ile. Pani Ania działa cuda, biorąc pod uwagę możliwości finansowe. Wiadomo, że nie ma żadnych rarytasów, ale jest po prostu smacznie – mówi Katarzyna Babczyńska, rzecznik prasowy Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Bełchatowie. - Ostatnio naszą kuchnię chwalili nawet członkowie komisji przyznającej szpitalom akredytacje. Powiedzieli, że takiej grochówki jak u nas, jeszcze nie jedli. Nie mamy skarg. Jedynym problemem może być to, że zanim obiad trafi na oddział, może trochę wystygnąć.

W bełchatowskim szpitalu wprowadzono nawet pewien element luksusu. Od jakiegoś czasu pacjentki z oddziału położniczego mają możliwość wyboru obiadu, spośród trzech dań. - Tak, to prawda, że większość szpitali ma katering, ale chodzą słuchy, że Urząd Marszałkowski chce się z tego wycofać, ma być tak jak dawniej. Wiadomo, że kiedy jedzenie zamawia się z zewnątrz, to ten, kto gotuje trochę mniej się przejmuje, czy to będzie komuś smakowało. My chcemy dobrze żywić pacjentów, mamy własną kuchnię. Najważniejsze jest, aby się nie rozchorowali, a po drugie, by nie mieli powodów do narzekań – dodaje K. Babczyńska.

 

Jak karmią w Tuszynku

Pani Barbara z Piotrkowa kilka dni spędziła na oddziale szpitala chorób płuc w Tuszynku. Poprosiliśmy więc piotrkowiankę o recenzję. - Pamiętam, że bardzo smakował mi barszcz ukraiński – mówi. - Kolejnego dnia podali zupę brokułową, też bardzo dobra, dalej schabowy, kartofelki i surówka. Byłam zaskoczona, bo tyle słyszy się przecież złego o żywieniu w szpitalach. Jeśli chodzi o śniadania, to zupa mleczna była codziennie, jeśli ktoś sobie życzył, a poza tym kanapki, tzn. chlebek, wędlina (gatunkowo średnia), kosteczka masła. Ale najważniejsze, że wszystko było świeże i pachnące. Porcje oczywiście nie były duże, ale ja się najadłam.

 

Osadzeni gotują sami

Choć jednostka przy Wroniej funkcjonuje już 14 lat, więzienną kuchnię odwiedziliśmy całkiem niedawno. Okazuje się, że posiłki przygotowują sami osadzeni, oczywiście pod nadzorem szefa kuchni – szeregowego Mirosława Sowy. Co ciekawe więźniowie chętnie zgłaszają się do pracy w kuchni, chociaż nie mogą podjadać przy gotowaniu. Przygotowane potrawy próbuje specjalnie wyznaczona do tego osoba. 650 – tyle porcji przy każdym posiłku wydaje kuchnia. Niektórzy osadzeni są na specjalnych dietach - wegetarianie, „wyznaniowcy”.

W dzień naszej wizyty w Areszcie na obiad podawano klopsy w sosie cygańskim, do tego kasza. Dla każdego osadzonego trzeba przygotować 10 dag potrawy, pomnóżmy to przez 650 porcji – samego drugiego dania trzeba więc przygotować… 65 kilogramów. Do tego zupa… 300 litrów!

Szef kuchni przyznaje, że porcje często wracają do kuchni, bo nie smakują osadzonym. - Najchętniej jedzą oczywiście mięso – wieprzowina, drób. Na śniadanie lubią wędlinę drobiową, raczej nie wieprzową. Na kolację wolą nabiał. Mają swoje gusta i guściki – dodaje szeregowy Sowa.

Jak informuje nas oficer prasowy Aresztu, każdy osadzony musi dostać dzienną rację żywnościową 2600 kalorii (cukrzycy więcej, bo 3000 kcal). I tu ciekawostka! Dzienne wyżywienie więźnia to 4 zł, dieta cukrzyka 5,70 zł, dieta dla osadzonego poniżej 21 roku życia to koszt 4,40 zł. - Dzisiaj na obiad mamy zupę i łazanki z kapustą (ulubione danie w areszcie) albo ryż z jabłkami – powiedział nam w poniedziałek ppor. Cezary Jabłoński z Aresztu Śledczego.

Różnicę między ryżem z jabłkiem serwowanym na Wroniej, a tym podawanym pacjentom na Rakowskiej widać wg nas gołym okiem. Nie dość, że posiłki gotowane przez więźniów wyglądają o wiele bardziej apetycznie, to są 3 razy tańsze. Może w takim razie to osadzeni powinni gotować dla chorych?

POLECAMY


Zainteresował temat?

13

1


Komentarze (36)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

gość ~gość (Gość)24.09.2017 10:45

Więźniowie gotuią sobie sami i robiom to dobrze i smaczniej a dla szpitala gotuią kuchnia zewneczna i robi to na otczepnego aby był . szpital który ma swoją kuchnie ma dobre i smaczne posiłki

110


jimbim jimbimranga24.09.2017 10:15

doskonały pomysł z tym gotowaniem więzniów dla szpitali, jeśli to ma się mieścić w takich pieniądzach i wyglądać tak jak na zdjęciach to tak.Widziałem ostatnio szpitalne jedzenie, gdy ktoś nie ma bliskich, którzy by zadbali o karmienie chorego to zejście murowane:/

113


gość ~gość (Gość)24.09.2017 10:12

Po trzech dniach głodówki przed operacją jedzenie było super.

80


Ha, ha, ha!!! ~Ha, ha, ha!!! (Gość)24.09.2017 09:46

Pamiętacie dowcip z czasów komuny, kiedy to I Sekretarz wizytował kolejno: przedszkole, żłobek, szkołę i więzienie? Kazał zaraz potem obciąć fundusze dla szkół, przedszkoli mi żłobków, a dołożyć do kryminałów. Jak go ktoś spytał: "Towarzyszu, jak to? Zabieracie dzieciom, a dokładacie kryminalistom?", odpowiedział: "Towarzysze! Do szkoły, ani do przedszkola to już nie pójdziemy, a do więzienia, to jak na jak najbardziej możemy trafić, to lepiej, niech tam będzie dobrze!..." No i można oczywiście chyba jakoś to odnieść do czasów obecnych...

142


gość ~gość (Gość)24.09.2017 09:19

Z tym gotowaniem dla piotrkowskich szpitali to świetny pomysł

100


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat