Seksafera na zwolnieniu

Tydzień Trybunalski Poniedziałek, 23 listopada 20090
Kolejna przerwa w procesie Łyżwińskiego i Leppera. Nie będzie pięciu rozpraw, które miały odbyć się jeszcze w listopadzie. Stan zdrowia Łyżwińskiego od dawna przeszkadza w sprawnym prowadzeniu procesu dotyczącego seksafery. Z początkiem listopada rozchorował się też Lepper. I dostał zwolnienie. Lekarskie. Nie pojawi się w Piotrkowie co najmniej do końca miesiąca.

Wanda Łyżwińska przywykła już do obecnego wyglądu swojego Stacha. Człowieka wychudzonego, wymęczonego chorobą i obolałego, trochę oszołomionego lekami przeciwbólowymi. Pociesza się tym, że jej mąż - siedzący w areszcie od dwóch lat i prawie dwóch miesięcy - nie wpadł w depresję, że psychicznie dobrze to wszystko znosi. I z zadowoleniem w głosie informuje: - Zaszczepili go przeciwko żółtaczce, czyli wreszcie przygotowują go do operacji.

 

Wycieńczony Łyżwiński

 

Stanisław Łyżwiński, były poseł i były wiceprzewodniczący Samoobrony, cierpi na zastarzałą, zwyrodnieniową chorobę kręgosłupa. - I na szereg innych chorób, kardiologicznych czy onkologicznych - powtarzał wiele razy Włodzimierz Jastrząb, jeden z obrońców byłego posła. Łyżwińska, która we wtorek (17 bm.) była u męża na widzeniu, podkreśla, że jej Stach właściwie nie może się ruszać. - Cały czas leży, a w razie czego biorą go na wózek - opowiada. - Ale i na wózku nie może wysiedzieć, chociaż ciągle dostaje leki przeciwbólowe - zaznacza Łyżwińska.
Te lekarstwa działają usypiająco, ograniczają kontakt z otoczeniem i w rezultacie Łyżwiński nie zawsze rozumie, co dzieje się wokół niego. - Dlatego nie powinien brać udziału w rozprawach - twierdzi Elżbieta Lewicka, również broniąca dawnego lidera Samoobrony. - Przecież człowiek, który cały czas jest na ketonalu, nie bardzo kontaktuje - tłumaczy.

 

O tak dużych kłopotach Łyżwińskiego ze zdrowiem świat dowiedział się 9 lutego. Tego dnia do Sądu Rejonowego w Tomaszowie, przed którym rozpoczynał się proces dotyczący tak zwanego finansowego wątku seksafery, przyjechała po Łyżwińskiego karetka pogotowia. Zawiozła go do tomaszowskiego szpitala, a stamtąd do szpitala WAM w Łodzi. Wtedy też po raz pierwszy powiedziano o tym, że były poseł musi poddać się operacji kręgosłupa.

 

W tomaszowskim Sądzie Łyżwiński prawie już się nie pojawiał. Jeśli nawet go przywieziono, to wyglądał na mocno cierpiącego i mało przytomnego, wobec czego szybko zabierano go z powrotem do Aresztu Śledczego w Piotrkowie. W rezultacie 12 października sędzia Magdalena Zielińska-Węglarek zdecydowała o podzieleniu finansowego wątku seksafery w Samoobronie na dwa procesy. Łyżwińskiego oraz pozostałej dwójki oskarżonych, czyli Waldemara Borczyka, drugiego byłego posła Samoobrony i Anety Krawczyk, głównej bohaterki seksafery, która ujawniła ją w grudniu 2006 roku. Wszyscy troje oskarżeni są o wyłudzenie co najmniej sześćdziesięciu tysięcy złotych od członków i sympatyków swojej partii, którzy w wyborach samorządowych w 2002 roku zamierzali startować z list Samoobrony. Sam Łyżwiński odpowiadać ma ponadto za wyłudzenie z kancelarii Sejmu pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie biura poselskiego.

 

Lepper okaz zdrowia

 

O ile tomaszowski Sąd Rejonowy „zafundował" oddzielny proces dawnemu zastępcy Leppera, o tyle Sąd Okręgowy w Piotrkowie robi wszystko, żeby Stanisława Łyżwińskiego i Andrzeja Leppera osądzić razem, i to jak najszybciej. Sędzia Magdalena Zapała-Nowak przeniosła najpierw rozprawy do tak zwanego przyziemia sądowego gmachu - żeby Łyżwińskiego, siedzącego na wózku inwalidzkim, nie trzeba było wnosić po schodach. Kiedy lekarze nie zgadzali się na przewożenie go do Sądu, zorganizowała telemost łączący Sąd z Aresztem Śledczym, ale były poseł nie chciał „na odległość" uczestniczyć w procesie.

 

Nie chciał Mahomet do góry, góra przyszła do Mahometa... Od 5 listopada rozprawy (dokładnie dwie, bo środowa, 18 bm., już się nie odbyła) przeprowadzone zostały w piotrkowskim Areszcie. Tyle że... bez udziału przewodniczącego Samoobrony.
Lepper nie musi uczestniczyć w każdej rozprawie, ale w tym wypadku przyczyną jego nieobecności była... choroba. - Jestem w szpitalu, bo skoczyło mi ciśnienie - powiedział, kiedy 5 listopada do niego zadzwoniliśmy. - Od dawna leczę się na ciśnienie - dodał szybko, jakby chcąc uprzedzić pytanie, czy nie jest to aby „sądowa" i taktyczna choroba.

 


Mariusz Jakubek

(więcej w bieżącym (47) numerze „Tygodnia Trybunalskiego")

 

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat