Nie mogę wrócić do domu

Tydzień Trybunalski Czwartek, 01 lipca 20100
Szarpanie, groźby, szykany, rzucanie przedmiotami, awantury – tak wyglądało życie pani Stanisławy z Twardosławic. Nad kobietą znęcają się od lat jej brat i... 85-letnia matka.
Fot. J. MizeraFot. J. Mizera

Wcześniej robił to również ojciec. Kobieta jest na skraju załamania. Azyl znalazła w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Łodzi. Na jak długo? Nie wiadomo. Co dwa tygodnie prosi o przedłużenie pobytu. Nie ma dokąd pójść, a do domu wrócić nie może.

 

- W ośrodku w Łodzi znalazłam się, bo już psychicznie nie dawałam rady w domu. Mieszkam z mamą, która ma 85 lat, i z bratem, który jest alkoholikiem i stosuje przemoc "za zamkniętymi drzwiami". Kiedy tylko ktoś wejdzie do domu (obcy czy ktoś z rodzeństwa), to w jednej chwili staje się grzeczny. Kiedy zamykają się drzwi, to robi się z niego kawał drania. Brat jest już w takim stadium alkoholizmu, że mas epilepsję, zwidy. Przemoc w przypadku brata zaczęła się w 1990 roku. Najpierw bił ojciec, później starszy brat razem z ojcem. Ojciec zmarł w 1985, starszy brat zmarł w 1990 roku i od tego czasu to samo robi kolejny brat - opowiada 40-letnia Stanisława S.

 

Zarówno dzieciństwo, jak i dorosłe życie mieszkanki Twardosławic było nieustającym koszmarem. Koszmarem tak wielkim, że kobieta wyparła z pamięci te najgorsze chwile. - Wytłumaczono mi, że trudne przeżycia wypiera się z pamięci. Nie chciałam o tym pamiętać. Spotykam znajomych na ulicy i nie pamiętam ich imion. Pytałam lekarza, jak to jest możliwe, że ja nie pamiętam. Lekarz wytłumaczył mi, że to są konsekwencje życia w takim środowisku. Teraz mówię już wprost, że biorę leki i nic na to nie poradzę, że nie pamiętam. Jest mi głupio.

 

Pani Stanisława niestety nie może liczyć na wsparcie matki. Mało tego, to właśnie jej matka wypracowała we własnej córce syndrom ofiary. - Mama ma 85 lat i... Od mamy słyszałam, że... nie powinnam żyć, że powinnam pomagać, a jak nie pomagam, to nie powinnam żyć. Był czas, kiedy ja utrzymywałam mamę i brata ze swojej renty. Wtedy też tak myślałam, że jako siostra muszę utrzymywać brata. Mama prosiła o pieniądze, ja nie wiedziałam, na co, chociaż domyślałam się. Mama powiedziała, żebym dała pieniądze, żeby brat miał za co pić. Powiedziałam nie. Dlatego, że powiedziałam nie, to zostałam czarną owcą dla mamy. Kiedy piorun strzelił w wierzbę u nas na podwórku, to mama powiedziała, że Pan Bóg źle zrobił, bo powinien strzelić we mnie. Odkąd pamiętam matka zawsze mówiła, że jestem do niczego.

 

 

więcej w najnowszym numerze (26) „Tygodnia Trybunalskiego"

 

Aleksandra Stańczyk

 

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Szanowni czytelnicy, na czas trwania ciszy wyborczej wyłączyliśmy możliwość publikacji komentarzy, możliwość ta powróci po jej zakończeniu. I pamiętaj - 21 kwietnia widzimy się na wyborach! – Redakcja ePiotrkow.pl

Komentowanie zostało wyłączone.
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat