Na matematyce był naszą ostatnią deską ratunku...

Tydzień Trybunalski Czwartek, 17 lutego 20110
Wspomnienie o Józefie Życińskim
fot. E. Tarnowskafot. E. Tarnowska

Skromny, dobry, pełen pasji do nauki, którą zarażał innych. Był wzorowym uczniem, uczynnym kolegą i świetnym wykładowcą. Był... Arcybiskup Józef Życiński w ubiegły czwartek zmarł w Rzymie. Jak wspominają go ci, którzy go znali?

– Arcybiskup Życiński to wielka postać, wielki umysł, wielki kapłan i wspaniały człowiek. Pamiętam go, kiedy jako młodo wyświęcony biskup odprawiał msze św. w kościele w Rozprzy. To było bardzo dawno temu. To wielka strata dla parafii w Rozprzy, skąd pochodził. Przyjąłem informację o jego śmierci z goryczą, żalem i niesamowitym zaskoczeniem - mówi Ryszard Witek, były wójt gminy Rozprza.
- Byliśmy z tego samego rocznika. Chodziliśmy do I LO im. B. Chrobrego w Piotrkowie. On był w klasie z językiem łacińskim, a ja w angielskiej – wspomina Jerzy Rogalski, aktor pochodzący z Moszczenicy. - My, jego koledzy, przeczuwaliśmy, że on będzie księdzem. To była swego rodzaju tajemnica poliszynela, bo on sam nigdy tego nie mówił. Kiedy nasz dyrektor się o tym dowiedział, był bardzo zawiedziony, że taka tęga głowa będzie księdzem. Jak go wspominam ze szkolnych czasów? Jako skromnego, niesamowicie pilnego ucznia - dodaje.

 

- Kiedy mieliśmy problemy, bo któryś z profesorów zadał nam dużo zadań z lekcji na lekcję, wtedy zawsze punktem odniesienia był Józek Życiński. Był naszą ostatnią deską ratunku, jeśli chodziło o rozwiązanie jakiegoś zadania czy jakiegoś problemu. Po skończeniu szkoły drogi się rozeszły. Nie spotykaliśmy się często, bo ja jestem człowiekiem zapracowanym, on też, wiadomo, miał wiele obowiązków. Jednak po latach spotkałem się z nim przypadkowo tuż przed ingresem w Lublinie. Ktoś mnie poprosił, bym pojechał na mszę do jednego z kościołów w Lublinie, bo tam przyjedzie arcybiskup Życiński. Przygotowałem wtedy taką prezentację poetycką, recytowałem Norwida i spotkaliśmy się z arcybiskupem. On mnie nie poznał. Kiedy zapytałem go, czy mnie kojarzy, powiedział, że tyle osób spotyka, że nie jest w stanie. Kiedy wpomniałem Liceum Chrobrego i nazwisko, od razu sobie przypomniał. Miałem jego książki, którymi sam się zainteresowałem, a on mi się na nich podpisał podczas obiadu, na który mnie kiedyś zaprosił. Rozmawialiśmy, wspominaliśmy lata szkolne, zabawne historie. Przypomnieliśmy sobie, że nasza nauczycielka od chemii zawsze nas myliła. Na mnie mówiła Życiński, a na Józefa Rogalski. Obaj byliśmy niewysocy i lekko sepleniący. Żartowaliśmy, że w jego klasie były dziewczyny i on został księdzem, a ja chodziłem do równoległej, gdzie byli sami chłopcy, i zostałem aktorem - wspomina Jerzy Rogalski, aktor pochodzący z Moszczenicy.

 

więcej w najnowszym numerze (7) "Tygodnia Trybunalskiego"

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat