Mają problem z wysypiskiem

Tydzień Trybunalski Niedziela, 16 marca 20143
Gminne wysypisko przy ul. Cegielnianej w Moszczenicy w powstało w 1998 roku. Wraz z nim powinien też powstać tzw. fundusz rekultywacyjny, czyli gmina od 16 lat powinna odkładać pieniądze na to, aby w przyszłości było za co wysypisko zlikwidować. Powinna, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiła, dlatego dziś ma problem.

Wraz z powołaniem do życia wysypiska, do życia powołany również powinien zostać fundusz na rekultywację wysypiska w przyszłości. Taki obowiązek nakłada bowiem ustawa. Ktoś to zaniedbał. Kto? Wszyscy, czyli tak naprawdę nikt.


O sytuacji związanej z funkcjonowaniem wysypiska śmieci w Moszczenicy dyskutowano podczas ostatniej (6 marca) sesji Rady Gminy.  Dziś problem polega na tym, że funkcjonowanie wysypiska nie tylko nie przynosi zysków, ale generuje straty. Jeszcze w 2011 roku zysk wynosił prawie 8 tys. zł rocznie. Rok później na działalności tej odnotowano już stratę. Jeszcze gorzej było w 2013, kiedy to wysypisko przyniosło stratę w wysokości prawie 63 tys. zł. Dlatego właśnie Przedsiębiorstwo Komunalne (administrator wysypiska) postanowiło, że tak dłużej być nie może.


Wysypisko odpadów w Moszczenicy zostało zakwalifikowane w systemie gospodarki odpadami jako rezerwowe, a to oznacza, że śmieci z zewnątrz przyjmować nie może, chyba że regionalne stacje odbioru odpadów śmieci odebrać nie mogą. - W 2011 roku radni sugerowali i bardzo mocno podkreślali, żebyśmy ograniczyli wszelkie odbiory odpadów na naszym wysypisku. Stopniowo udało się to zrobić i już w 2011 r. praktycznie wyeliminowaliśmy odbiory zewnętrzne. W 2012 odnotowaliśmy więc stratę na tej działalności, co pogłębiło się rok później – mówił podczas sesji Bogdan Rogalski, prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego w Moszczenicy. - Co by było, gdybyśmy to wysypisko zamknęli? Wówczas konieczna będzie rekultywacja pierwszej kwatery wysypiska, która już jest zapełniona. Koszt zamknięcia takiej kwatery to: ok. 20 tys. zł – koszt samej dokumentacji i ok. 170 tys. zł – koszt rekultywacji.
Samo zamknięcie wysypiska również nie zwalnia gminy z odpowiedzialności za nie, bo przez kolejne 30 lat trzeba trzeba będzie je monitorować, czyli prowadzić bieżące badania, a to również kosztuje. - Źle się stało w historii gminy Moszczenica, że kiedy otwierano wysypisko w 1998 roku nie otworzono funduszu na rekultywację. Ustawa nakładała taki obowiązek, ale o tym zapomniano. Dziś zderzamy się z problemem, że nie mamy pieniędzy albo na zamknięcie, albo na dalsze funkcjonowanie. Nawet jeśli zdecydujemy o zamknięciu pierwszej kwatery, to nie dostaniemy zgody na otwarcie drugiej, póki nie złożymy dokumentów o zamknięciu pierwszej. Dziś w ogóle nie przyjmujemy tam odpadów z terenu gminy. Już w r. 2012 i 2013 firmy JUKO i Hak, które obsługiwały Moszczenicę, również tych odpadów na nasze wysypisko nie składowały. Jeżeli pozbędziemy się wysypiska, to i tak pierwszą kwaterę zrekultywować musimy. Jeśli zamkniemy, to wszystko, co zbierzemy na terenie gminy, będziemy musieli wywozić gdzieś poza Moszczenicę – do Kamieńska, Rawy Maz., Radomska. To dopiero będą koszty, choćby z racji transportu, zwłaszcza, że zgodnie z ustawą, odpadów nie można przetrzymywać – wyjaśniał Rogalski.


Prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego opowiedział się za dalszym funkcjonowaniem wysypiska oraz zastosowaniem tzw. opłaty wyrównawczej. Chodzi o to, aby gmina pokrywała stratę, jaką generuje wysypisko. - To pozwoli nam przejść do zamknięcia tej pierwszej kwatery, otworzyć drugą kwaterę i uniknąć straty na tej działalności – dodał Rogalski.


Wszystkie komisje Rady Gminy wypracowały stanowisko, aby zobowiązać wójta do dalszego prowadzenia wysypiska, ale wyłącznie dla własnych - gminnych potrzeb.
- Uważam, że pierwszą kwaterę należy zrekultywować tak szybko, jak się tylko da – mówił radny Bogusław Lech. - Być może uda znaleźć się dodatkowe źródło finansowania takiej operacji. Tę kwaterę trzeba bezspornie zamknąć, bo ludziom się to nie podoba ze względu na przykry zapach, jaki się stamtąd wydobywa – powiedział były wójt, który zdecydowanie sprzeciwił się pomysłowi, aby gmina dopłacała do funkcjonowania wysypiska.


Rogalski postawił więc ultimatum – albo gmina dopłaca, albo Zarząd Przedsiębiorstwa zostawia wysypisko do dyspozycji Rady Gminy. - My nie możemy świadomie generować strat, a nie wolno nam przenosić kosztów z jednej działalności na drugą (innymi słowy spółka nie może np. podnieść opłat za odbiór ścieków, aby pokryć straty z działalności wysypiska). Obowiązuje nas przecież kodeks spółek handlowych. Jeśli chcemy, aby wysypisko dalej funkcjonowało, proszę wskazać źródło finansowania – powiedział prezes.
Głos zabrał też wójt. - Trzeba było inwestować w to wysypisko, kiedy przynosiło one jeszcze zyski. Począwszy od stycznia 2011 roku na prośbę radnych, przyjęcie odpadów na wysypisko zostało zminimalizowane. To są efekty naszych wspólnych działań. Moja propozycja jest taka – utrzymać wysypisko tylko i wyłącznie dla swoich potrzeb i wtedy będziemy mieć oszczędności – powiedział Marceli Piekarek.


- Od lat prosiliśmy razem z mieszkańcami, aby ograniczyć wywóz śmieci z zewnątrz na to wysypisko. Trafiały tam nawet odpady z odlewni z Koluszek, bardzo śmierdziało. Od 2011 roku nie ma przywożenia śmieci z zewnątrz. Pierwsza kwatera zasypana jest ziemią, nie ma już tak wielkiego odoru. Mieszkańcy na pewno będą chcieli zamknąć to w 2018 roku – skomentował z kolei radny Marek Dziadczyk, który mieszka niedaleko gminnego wysypiska.


Ostatecznie Rada w drodze uchwały zobowiązała wójta do dalszego utrzymywania wysypiska, ale jedynie na potrzeby gminy. 13 radnych glosowało za, jeden wstrzymał się od głosu.

as

POLECAMY


Zainteresował temat?

4

0


Komentarze (3)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

sama prawda ~sama prawda (Gość)16.03.2014 22:06

rozliczcie tych którzy brali pieniądze pod stołem za wyworzenie śmieci a z tego co pamiętam to kiedy pan prezes jeszcze nim nie był to z jego prywatnej firmy śmieci odbierała gmina czerwonym trakiem a inni musieli płacić do juko albo do haka. Dlaczego o tym się nie powie że są równi i równiejsi. Kto jest teraz zatrudniony w komunalce? Byli pracownicy prywatnej firmy pana prezesa. I jak ma być dobrze w kraju???

12


ja ~ja (Gość)17.03.2014 18:21

skoro wysypisko działa od 1998 roku to może odpowiedzialność poniesie były przewodniczący rady gminy,jest obecny w gminie i to na jakim stanowisku , który przez ostatnie kilkanaście lat sprawował tę funkcje ?.
Może na przykład przez 2 lata następnej kadencji każdą swoją pensje przeznaczy na ten cel (24 x 8700)pewnie by starczyło

21


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat