Arkadiusz Lechowski

Poniedziałek, 06 sierpnia 20071
Rozmowa z księdzem Arkadiuszem Lechowskim z Parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Piotrkowie. Od lat jest wielbicielem górskich wypraw, podczas których, jak sam mówi spotyka się z Bogiem i sobą samym. Jako osoba duchowna głęboko wierzy, że powołanie daje człowiekowi możliwość wyboru, jak chce żyć.
- Czas Wielkiego Postu to chyba dla Księdza okres wytężonej pracy?
- Właściwie zawsze mamy wiele obowiązków, ale nie ukrywam, że Wielki Post jest pod tym względem rzeczywiście specyficznym czasem. Zresztą powinien to być szczególny czas dla każdego chrześcijanina, który powinien potraktować te tygodnie jako czas refleksji, pracy nad sobą. Dla duszpasterzy jest to okres pomagania innym przez różne formy - rekolekcje, skupienia, spowiedzi. Może czasem wydaje się, że taki ksiądz na co dzień nie ma wiele zajęć, ale to nie jest prawda. Zwłaszcza w czasie Wielkiego Postu jest to szczególnie widoczne. Sztuką jest, i to dla każdego, księdza czy osoby świeckiej, aby zatrzymać się w tej codziennej gonitwie. Dzisiaj ludzie spędzają dużo czasu w pracy, żeby zapewnić rodzinie godziwe warunki życia, ale zawsze konieczny jest czas zatrzymania.
- Pomaga Ksiądz wiernym co roku przebyć czas odnowy przed Świętami Wielkanocnymi. Czy sam także taką odnowę przeżywa?
- Oczywiście. Przeżywam ten czas tak, jak wszyscy, choć dla każdego jest to sprawa bardzo indywidualna. Każdy na swój sposób musi znaleźć czas dla siebie i Pana Boga. Nie jest o niego łatwo, ale wszystkie formy pomocy i towarzyszenia innym przybliżają mnie do przeżywania własnej „odnowy”. Każde rekolekcje coś we mnie zostawiają – to nie jest tak, że człowiek tylko daje. Wciąż uczę się od innych ludzi, każde spotkanie, nawet z kimś, kto wydaje się być zagubiony, doświadcza mnie, uczy pokory. W ten sposób zawsze wydobywamy coś dla siebie.
- Jak Ksiądz radzi sobie z troskami ludzi, z jakimi zapewne ma na co dzień do czynienia?
- To rzeczywiście jest odwieczny problem – gdzie zaleźć właściwą granicę własnego zaangażowania. Psychologowie przestrzegają, żeby problemy próbować rozwiązywać, ale ich nie „kupować”. Dla duszpasterza ta granica musi znajdować się trochę dalej. W „Gaudium et spes”, bardzo ważnym dokumentem soborowym czytamy, że: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu”, dotyczy to przecież szczególnie duszpasterzy. To jest bardzo trudne, bo w tym musi być pewna granica i ona wiąże się z jakimś bardzo indywidualnym podejściem każdego kapłana. Jesteśmy dla ludzi, ale jesteśmy również ludźmi i musimy zachowywać jakąś zdrową, ludzką proporcję, żeby w miarę normalnie żyć i samemu się nie zatracić.
- Czy wszyscy księża potrafią odnaleźć się w tej roli?
- Ta rola wcale nie jest łatwa. Faktem jest, że łatwo zauważyć kapłana, któremu coś nie wyjdzie, a trudniej jest zauważyć tych, dla których są to ważne sprawy i starają się ludziom służyć najlepiej, jak umieją. Często są to kapłani, do których media nie dotarły i nigdy nie dotrą. Ponadto w ludzkiej naturze dobro jest czymś naturalnym i przez ten fakt często jest ono nie zauważane. Jeśli ktoś jest dla nas miły i uprzejmy, to się nad tym nie zatrzymujemy, ale jeśli spotka nas jakaś przykrość, dopiero wtedy widzimy, co się dzieje, zauważamy, że coś jest nie tak.
- Skąd Ksiądz pochodzi i gdzie Ksiądz wcześniej pracował?
- Urodziłem się i wychowałem niedaleko, bo w Tomaszowie, więc Piotrków zawsze był mi w jakiś sposób bliski. Dużą część życia spędziłem w Łodzi. Przebywanie w Piotrkowie jest dla mnie realizacją takiego wewnętrznego pragnienia powrotu do korzeni, spełnieniem tęsknoty za małym miasteczkiem. Ta tęsknota pozwala mi z powodzeniem odnaleźć się w tym mieście. Wcześniej pracowałem również nieopodal, bo w Moszczenicy. Zatem jak dotąd moje życie kapłańskie zostało umiejscowione blisko Piotrkowa, z czego się bardzo cieszę.
Jako ksiądz nie mam szczególnego wpływu na to, gdzie będę pracował, ale myślę, ze Bóg jakoś kieruje moimi drogami i nic nie odbywa się bez Jego planu. Przecież pracując w Moszczenicy, miałem przez trzy lata możliwość obserwować Piotrków, co teraz przydaje mi się niezmiernie. Naprawdę cieszę się z tego, że tak się te moje drogi układały, że mogłem poznać to miasto i jego mieszkańców, jestem przekonany, że to było przez Boga „przemyślane”. Jestem w Piotrkowie drugi rok i nie mogę przewidzieć, jak długo tu pozostanę, ale mam nadzieję, że jeszcze wiele uda się zrobić, bo ciągle są jakieś nowe perspektywy, nowe możliwości, nowe plany, które jeśli Bóg pozwoli i ludzie pomogą, będzie można realizować.
<

POLECAMY


Zainteresował temat?

1

0


Komentarze (1)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Zibik ~Zibik (Gość)09.12.2016 16:22

Ks. Arkadiuszu jest to godna uznania i naśladowania postawa, a szczególnie u osoby duchownej wobec tych nie tylko "zagubionych", lecz i braci odłączonych od Kościoła RK, oraz wszystkich innych bliźnich tj. skrzywdzonych i będących w potrzebie - "Wciąż uczę się od innych ludzi, każde spotkanie, nawet z kimś, kto wydaje się być zagubiony, doświadcza mnie, uczy pokory. W ten sposób zawsze wydobywamy coś dla siebie."

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat