Złapali bakcyla i zeszli na dno

Tydzień Trybunalski Wtorek, 26 lutego 20132
Dwie bramki, półtorakilogramowy krążek, kijki i grupa pasjonatów, którzy chcą niebanalnie spędzić popołudnia. A jak je spędzają?
Złapali bakcyla i zeszli na dno

Grając w hokeja. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że panowie z bełchatowskiego Klubu Sportowego Aquarius grają w hokeja... pod wodą. Bełchatowianie tworzą jedną z ośmiu drużyn w Polsce uprawiających ten niszowy sport.

Niedziela, ósma rano, basen w Hotelu Sport w Bełchatowie. To tu co najmniej dwa razy w tygodniu spotyka się grupa zapaleńców, którzy dwa lata temu złapali hokejowego bakcyla. W podwodnych spotkaniach uczestniczą panowie (panie na razie tylko gościnnie) uprawiający różne zawody: jest policjant, handlowiec, właściciel firmy budowlanej czy informatyk. To nie jest ważne. Najistotniejsza jest wspólna zabawa i zdrowa rywalizacja. Oczywiście tylko pod wodą.

Bez sprzętu, ale z zapałem

- Nasza przygoda z hokejem pod wodą zaczęła się niespełna 2 lata temu. Zebrała się grupa zapaleńców, która chciała trochę wspólnie poszaleć. Zaczęliśmy w marcu. Najpierw była to forma hobby, takie niezobowiązujące spotkania. Po prostu spotykaliśmy się na basenie i graliśmy. Sami zrobiliśmy sobie krążek, który mocno odbiegał od tego, którym powinno się grać. Nie było bramek, specjalnych rękawic czy innych akcesoriów niezbędnych do tej zabawy. Nie mieliśmy profesjonalnego sprzętu, ale mieliśmy zapał. Początkowo na te podwodne spotkania przychodziło kilka osób i byliśmy wściekli na siebie, że nie udało nam się zebrać kompletu do gry, ale z czasem zarażaliśmy coraz więcej osób. Głównie byli to ludzie, z którymi pracujemy lub przyjaźnimy się. I jest efekt. Mamy już pokaźną grupę - mówi Jacek Janus, prezes Klubu Sportowego Hokeja Podwodnego Aquarius w Bełchatowie.

Grupa Aquarius małymi krokami budowana była niespełna dwa lata. Od października ubiegłego roku grupa podwodnych hokeistów zaczęła funkcjonować jako stowarzyszenie.
- O tego momentu istniejemy oficjalnie. Prowadzimy księgowość, mamy walne zgromadzenia i opłacamy składki. Basen, akcesoria opłacamy sami i nie ukrywamy, że przydałby się nam jakiś sponsor. Co najmniej dwa razy w tygodniu, wieczorami spotykamy się na treningach i cały czas zachęcamy innych do przyłączenia się do naszego klubu - dodaje prezes Aquariusa.

Jeden krążek i dwanaście rekinów

Jak wygląda gra w hokeja na lodzie wszyscy wiedzą. Jest krążek, są bramki, łyżwy, kaski i długie kijki. Zadanie to trafić krążkiem do bramki. W hokeju pod wodą w zasadzie chodzi o to samo. Co prawda zamiast łyżew są płetwy, zamiast kasków, specjalne czepki, a długie kije zastępują takie 30-centymetrowe, ale ważne są trafienia i wielka frajda z rywalizacji.

- Wielu zastanawia się, jak to możliwe, grać pod wodą. Są dwie bramki, krążek i dziesięć osób w drużynie, z czego tylko sześć jest w wodzie. Zanurzamy się i cała zabawa polega na tym, by przepchnąć krążek do bramki przeciwnika. Krążek jest ciężki i cały czas znajduje się na dnie. Takie też jest założenie, by zawodnicy cały czas znajdowali się bardzo blisko dna. Wtedy jest najlepsza możliwość manewrowania. W takim położeniu najszybciej robi się zwroty, najlepszą ma się powierzchnię oporu, możliwość obrony. Czas meczu ustalany jest przed jego rozpoczęciem. Zazwyczaj jest to 2x8, 2x10 lub 2x15 minut. Drużyna musi się tak zsynchronizować, by w czasie, kiedy jedna osoba, która prowadzi krążek, jest na dnie, inne osoby z tej samej drużyny płynęły na powierzchni wody i w momencie, kiedy widać, że zawodnikowi kończy się powietrze, ktoś z powierzchni przejął krążek. Ktoś mógłby zapytać, skąd to wiadomo? To kwestia wprawy - mówi Jacek Janus.

Kiedy obserwuje się zawodników podczas gry pod wodą, odnosi się wrażenie, że stado wygłodniałych rekinów rzuca się na kawał krwistego mięsa. Wygląda groźnie, ale ponoć groźnie nie jest. By jednak uniknąć kontuzji, niezbędny jest odpowiedni sprzęt.

- Specjalne silikonowe rękawiczki chronią nasze dłonie przed urazami. Używamy też specjalnych czepków, które zabezpieczają uszy. Oprócz tego do gry potrzebne są płetwy (im twardsze, tym pozwalają szybciej płynąć), maski z rurkami, 30-centymetrowy kijek, krążek (waga od 1,3 do 1,5 kg) no i bramki (20 cm wysokości i 2 m szerokości; standartowe bramki powinny mieć 3 m szerokości). Zakup wszystkich akcesoriów to niemały koszt. Ostatnio zamówiliśmy specjalne rękawice silikonowe z Wielkiej Brytanii (koszt jednej to ok. 200 zł), kupiliśmy też dwie bramki ze stali nierdzewnej (ok. 800 zł). Mamy też trochę sprzętu zapasowego po to, by móc udostępnić tym początkującym lub osobom, które chcą tylko zobaczyć, jak to jest z tym podwodnym hokejem - dodaje prezes Aquariusów.

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (2)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

bbb ~bbb (Gość)27.02.2013 10:28

Fajni ludzie, fajne hobby. Oby jak najwięcej takich pozytywnie zakręconych ludzi.

00


jestem z miasta ~jestem z miasta (Gość)26.02.2013 19:41

Dobre!!! Podoba mi się!

00


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat